sobota, 3 października 2009

boskie buenos mi się śni



Nareszcie, mamutowa okazała łaskawość i mogłem zrobić życiówkę, w sumie droga pochłonęła około dwudziestu prób i pięć wyjazdów, w samym zeszłym tygodniu dwa, dzisiaj jechałem bez wiary i bez partnera, bez motywacji wreszcie, wracam szczęśliwy. Do ostatniej chwili nie spodziewałem się zwycięstwa, pierwsza dzisiejsza próba zakończyła się żałośnie, druga niewiele lepiej. Byłem skrępowany proszeniem przypadkowych osób o asekurację. Koło 16 słonko zaczęło zanikać, ludzie pakować liny do plecaków. Musiałem poczuć siłę i czas, poszedłem i dałem radę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz